Wystartował Puchar Śląska DuszanTeam – relacjonują Bartosz Krygier i Hubert Grabowski

W miniony weekend, w dniach 22-23 maja, wystartował Motocyklowy Puchar Śląska DuszanTeam na torze Wallrav Race Center w Starym Kisielinie. Była to okazja do ścigania dla zawodników Pit Bike. Użytkownicy minimotocykli pojechali w dwóch klasach – Pit Bike Junior oraz Pit Bike Fun. Zawody podsumowali Bartosz Krygier oraz Hubert Grabowski.

Ze swojego występu zdecydowanie może być zadowolony Bartosz Krygier #911, który startował w klasie Pit Bike FunOstatni weekend spędziłem wraz z ekipą znajomych na evencie organizowanym przez duszanteam.pl. Potraktowałem ten wyjazd jako spokojny weekend pod lasem, dlatego dojechałem do Kisielina już w piątek po południu. Wtedy też załatwiłem wszystkie formalności w biurze zawodów, rozpakowałem się z namiotem na torze i oddałem motocykl do przeglądu technicznego. Po wszystkim zorganizowany był grill, zrobiliśmy szybki trackwalk i wszyscy rozeszli się na odpoczynek. Poranek był nieciekawy… Na dobry początek wymiana kół na deszczowe, zatem treningi rozpoczęliśmy na mokro. Spragniony jazdy od razu zrobiłem sobie intensywny trening od pierwszej sesji, co później odbiło mi się czkawką. To był intensywny trening pod względem torowym, ale na padoku też nie było czasu na odpoczynek z uwagi na ciągłe wymiany kół i opon. Pogoda zmieniała się co pół godziny i robiła nam niezłą loterię pod względem wyboru opon, zmieniałem koła i przełożenia chyba 6 razy, ale w końcu się udało. Tego dnia ujeżdżałem slicki CST oraz rainy PMT. Przez przesychający tor po mokrych sesjach niestety, opony deszczowe dostały w kość, ale na wyścig pojawiło się okienko pogodowe  żeby pojechać na suchym. Wyścig się zaczął, a ja jak zwykle na tym obiekcie, wyleciałem z toru na patelni, po niespodziewanym kontakcie z innym zawodnikiem. Podobnie było na Pucharze Polski Pit Bike SM rok temu. Zacisnąłem sprzęgło, podniosłem się dosłownie w 3 sekundy, jak relacjonowali koledzy z tzw. „loży szyderców” i dowiozłem 8 pozycję. Nie był to mój dzień, lepiej mi się jechało na mokrym niż na suchym , gdzie nie mogłem nabrać tempa, aby dogonić czołówkę. Dzień następny rozpoczął się z nastawieniem, że zaczynamy na sucho, zatem już w sobotę wieczorem przed grillem przerzuciliśmy opony z nastawieniem na słoneczny poranek. Tak też się stało. Od początku-  treningi i kwalifikacje wyszły tak sobie pod względem wyniku, ale owocnie pod kątem zabawy i wygładzenia swojej jazdy. Miało być na spokojnie i tego się pilnowałem. Nastał ten moment, że zapowiadało się na deszcz, dochodził czas wyjazdu na wolny trening tuż przed wyścigiem. Słońce świeciło, ale mimo to wrzuciłem już rainy – wszyscy zostali na slickach. Wyjeżdżam. Sucho. Startujemy. Kilka okrążeń i zaczyna padać. Oczywiście byłem chyba jedyna osobą na rainach, więc dowiozłem trening wolny do końca i świetnie się bawiłem podczas, gdy koledzy na slickach odpuścili, zjechali albo się wywrócili. Zabawa przednia, ale mamy godzinę do wyścigu i wyszło słońce… Zostawiać rainy, czy wrzucać slicki? Analiza pogody niczym w F1 i doszedłem do wniosku, że jadę na rainach niezależnie, co by było. Mam dość zmian kół i opon… Na 15 minut przed wyścigiem jeszcze większość miała slicki, ale finalnie kilka osób zdecydowało się także na deszczówki. I dobrze, wyścig był bardzo zróżnicowany, bo oczywiście chwilę po starcie spadł deszcz, który powoli się nasilał. Zaczęliśmy na suchym, poprzez wilgoć w środku biegu po kałuże na końcówce. Startując z 5 pozycji przebiłem się finalnie na 2 pozycję i tak też dojechałem do mety, tuż za triumfatorem obu wyścigów Patrykiem Stankiewiczem. Miałem duży problem, aby wbić się na drugą pozycję, a miałem do tego sporo okazji, lecz trzymała mnie ciągle żółta flaga, przez kilka wywrotek na torze i lider dość mocno odjechał. W pewnym momencie, gdy w końcu dogoniłem na bodajże 9 kółku byłem już tuż za nim, złapałem lekki uślizg i to dało mi do myślenia, że trzeba odpuścić i po prostu dowieźć tę pozycję do końca, mając bezpieczną przewagę nad rywalem za plecami. Jestem mega zadowolony z przebiegu całego weekendu wyścigowego, stawka była mega mocna, warunki zróżnicowane, o wyniku decydowały nie tylko umiejętności, ale przygotowanie techniczne, niezawodność sprzętu, kalkulacje, taktyka oraz zaplecze zawsze pomocnej ekipy, samemu nie dałbym rady – to było piękne, ale i strasznie wyczerpujące. Po sobotnich intensywnych treningach oraz ciężkiej pracy przy sprzęcie w depo, na czas wyścigu nie miałem już sił. Dlatego w niedzielę podszedłem do tego na odwrót – luz od samego rana, odpoczynek między sesjami i pozostawienie sił i spokoju na decydujący bieg! Opłaciło się! – relacjonuje swój udział w zawodach Bartek.

Równie dobrze weekendowe ściganie poszło Hubertowi Grabowskiemu #270 startującemu w kategorii Pit Bike JuniorByła to super impreza zakończona wielkim sukcesem. Dlaczego sukcesem? Składa się na niego mega profesjonalna organizacja całego zespołu duszanteam.pl, frekwencja startujących oraz my, wszyscy obecni w tych dniach na padoku. Jak są fajni ludzie, to i atmosfera będzie udana. Nawet kapryśna pogoda nie popsuła nam humorów. Poziom startujących był wysoki, porównywałem czasy z zeszłego roku z Pucharu Polski Pit Bike SM i biorąc pod uwagę, że jesteśmy na początku sezonu – jest power! A będzie jeszcze tylko szybciej. Jeśli o mnie chodzi, to startowałem na swoim motocyklu YCF 125 w klasie Pit Bike junior. W sobotę, zająłem pierwsze miejsce, w niedzielę zaliczyłem bardzo udane kwalifikacje, w których poprawiłem swój życiowy czas, a sezon dopiero się zaczyna. Wyścig rozpoczął się w deszczu, po udanym starcie, zaliczyłem wywrotkę przed „lożą szyderców”, która kosztowała mnie utratę pierwszej pozycji, niestety na ostatnią. Trudności z odpaleniem motocykla spowodowały dość dużą stratę czasu do chłopaków z czołówki, jednak dałem z siebie wszystko i jak się okazało, w konsekwencji skończyłem na 4 pozycji, z czego jestem bardzo zadowolony i dumny. Chciałbym pogratulować wszystkim kolegom i koleżankom, dziękuję organizatorom i sponsorom. Przesyłam buziaki dla mamy i Pawła. To była super impreza, dlatego już teraz zapraszam na kolejną rundę! – podsumował swój występ “Łobuz”.

Julia Lewandowska

Powrót

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.