Trenowali pod okiem mistrza

Marcin Wójcik, kilkukrotny mistrz Polski w motocrossie zawitał do Głażewa, gdzie na tamtejszym torze zdradził młodym adeptom jak poprawnie jeździć na motocyklach klasy pit bike. 

Z Marcinem Wójcikiem 
kilkukrotnym Mistrzem Polski w motocrossie, aktualnie trenerem tej dysycpliny

Sam siedemnaście lat spędziłeś na motocyklu, jako zawodnik. Jak postrzegasz początki w motocrossie kiedyś i dziś. Bo to chyba przepaść?
– Faktycznie jest to przepaść. Wydaje mi się, że sama dostępność motocykli czy odzieży motocyklowej jest znacznie większa. Są serwisy, sklepy motocyklowe oraz  typowo branżowe:  motocrossowe. Dostępność butów, rękawiczek, ochraniaczy jest dość duża, również dla dzieci i również w różnych przedziałach cenowych. Kiedy ja zaczynałem jeździło się w jakiś butach wojskowych i to po koledze, bo takich rzeczy po prostu nie można było kupić. Teraz mamy wszystko. A to, że w Polsce pojawiły się Pit Biki to już w ogóle ułatwia dostępność.  Wiemy, że motocykle crossowe japońskich marek są bardzo drogie. Ja u siebie w Gdańsku widzę, że te motocykle odstraszają cenami. Ludzie mimo chęci, rezygnują z jazdy, twierdzą że motocross to za droga zabawa. Pit Biki są dużo tańsze. Można zacząć zabawę na Pit Biku i potem przesiąść się na duży motocykl crossowy. Ale można zacząć zabawę na Pit Biku i zostać ba Pit Biku. Mamy organizowane profesjonalne zawody, z sędzią, numerami startowymi, z licencjami. To świetna forma krzewienia kultury motoryzacyjnej u dzieci. Dzieci uczą się prawidłowych nawyków- jak się zmienia biegi, jak się dodaje gazu, jak się skręca. Ja wywodzę się z motocrossu, więc przekazuje wiedzę motocrossową, ale jak wiemy na Pit Biku można też jeździć na asfalcie. Zakładamy koła supermoto i Pit Bike staje się motocyklem uniwersalnym, nasze koszty są znowu mniejsze, bo kupujemy tylko koła, a nie cały motocykl. Podsumowując uważam, że dostępność  świata motorsportu jest dziś trzy razy większa niż kiedyś. W ogóle jest więcej ludzi, którzy wiedzą coś na ten temat. Przyszła do nas wiedza z Zachodniej Europy, znacznie więcej wiemy o samej jeździe.

Uniwersalność, dostępność, ale i międzypokoleniowość. Na jednym Pit Biku często zaczyna i dziecko i rodzic. Już za tydzień całe rodziny będą startować w zawodach Pit Country na Torze w Głażewie.
– To jest właśnie coś co nakręca cały ten sport motocyklowy, rodzinna atmosfera. Tak, jak powiedziałaś na torze spotykają się całe rodziny, mieszają się pokolenia, bo ludzi łączy jedna pasja. Dzięki dostępności Pit Bików oczywiście łatwiej jest zaszczepić to w dzieciach od małego.

Ale jak ktoś patrzy z boku na kilkulatka na motocyklu pojawia się odwieczne pytanie: pasja dziecka czy rodziców?
– Właśnie dziś poruszyliśmy ten temat na jednej z przerw w treningu. Takie małe dziecko jeszcze nie wie, jakie są jego zainteresowania. My oczywiście jako rodzice staramy się je ukierunkować, pokazywać możliwości. „Motocyklowi” rodzice często próbują ukierunkować dziecko w kierunku motocykli i jest to naturalne.  Ale trzeba mieć w tym umiar. Jeżeli zobaczymy, że dziecko tego nie czuje, nie do końca mu się to podoba, nie czerpie z tego przyjemności- nic na siłę. Po pierwsze nie wywierajmy na dziecku presji. To ma być coś co przynosi radość i satysfakcje. Jeżeli nie będzie funu z jazdy, to nic z tego nie będzie. Jak najbardziej pokazać, dać spróbować i patrzeć czy zaskoczy. Jest duża grupa jeżdżących dzieci, co też jest dużym wsparciem, ponieważ w gronie rówieśników łatwiej poczuć dyscyplinę i frajdę ze wspólnej jazdy. 

2 kwietnia pierwsze zawody w Głażewie. Wiem, że na Pit Country zgłosiło się już koło pięćdziesięciu zawodników. Kogo zapraszamy?
-Według mnie jeśli chodzi o zawody warto nabrać troszkę doświadczenia, najpierw jeździć na treningach, oswoić się ze sprzętem. Na pewno nie jest to dobry pomysł, by wsiąść pierwszy raz na Pit Bika i od razu przyjechać na zawody. Można sobie coś zrobić, można się zrazić, nie ma sensu. Warto skorzystać z wiedzy innych ludzi, którzy wiedzą coś na ten temat, liznąć trochę techniki i wtedy wystartować w zawodach. Nie trzeba startować za tydzień, mamy cztery rundy, spokojnie można dołączyć podczas kolejnych.

Warto wchodzić w świat motorsportowej rywalizacji?
– Zaczyna się od jazdy samemu. Ale motocross to sport stadny. Z czasem dołącza kolega, dwóch. Później zaczynamy się ścigać między sobą na torze podczas treningów, bo musi być rywalizacja. Na tym polega każdy sport i inaczej tego sobie nie wyobrażam. Jak można grać na przykład w tenisa stołowego i nie liczyć punktów? Ja chyba mam po prostu naturę sportowca i od zawsze we wszystkich dyscyplinach rywalizuję. To samo jest z dziećmi. Rywalizacja strasznie je nakręca, świadomie zaczynają z siebie więcej dawać. Jest adrenalina, odstawiasz negatywne myślenie i problemy na bok. Zawody to kwintesencja każdego sportu.

Powrót

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.