O Małym Rycerzu, który jeździ na pit bike

Choć ma zaledwie 5 lat, to przeżył już naprawdę wiele. Tymek Andrzejewski to zawodnik, którego w tym sezonie mogliśmy poznać, podczas Pit Bike Cup w Głażewie. Jest Małym Rycerzem, który pokazuje innym, jak motorsport kształtuje charakter i przekłada się na najważniejsze, życiowe zmagania. Rozmawiamy z mamą Tymona – Magdą Andrzejewską.

Rower, czy motocykl, co było pierwsze?
Magda Andrzejewska: 
Tymek ma obecnie 5 lat, a jego pasja zaczęła się niewinnie – od rowerka biegowego, który otrzymał w drugim roku życia. I już wtedy wraz z mężem wiedzieliśmy, że nasz syn na tym nie poprzestanie, bowiem Tymek wyróżniał się na tle swoich rówieśników – jeździł jak błyskawica, starał się robić różne triki, drifty i nie zrażał się upadkami, a przy tym często udawał, że jego rower to motocykl i wydawał dźwięki przypominające warkot silnika. Pierwsze spotkanie Tymka z motocyklem to czysty przypadek, a może przeznaczenie? Jego dziadek znalazł porzucony motocykl akumulatorowy, który wymagał tylko delikatnego remontu. Gdy Tymek pierwszy raz wsiadł na motocykl, to po prostu pojechał, przed siebie jakby jeździł od zawsze, jego radości nie było końca, a akumulator musieliśmy ładować kilka razy dziennie, bo praktycznie nie rozstawał się z nim. Jednak z czasem Tymek zaczął odczuwać niedosyt, bo częste ładowanie akumulatora go drażniło do tego słaba prędkość. Mąż stwierdził, że kupi synkowi Yamahe 50pw, no i kupił!


Byłam pełna obaw, za to Tymek– szczęśliwy jak nigdy wcześniej. I znowu po jakimś czasie pojawiła się chęć pójścia o krok dalej i tata kupuje synkowi husqvarne. Przetrwaliśmy różne maszyny, z każdym zakupem coraz to inne, jeżeli nie spędzał czasu na motocyklu – to z uporem maniaka przeglądał kanały na YouTube i zamista bajek oglądał motocross, czy kanały redbulla, wszystko co związane ze sportem motorowym.


Dzięki Facebookowi trafiliśmy na drużynę Pitbike51 i konkurs, w którym Tymon wygrał przejażdżkę, pod okiem profesjonalnego trenera. Długi czas nie mieliśmy sposobności aby z nagrody skorzystać (straszne upały wtedy panowały), aż do zawodów Wrak Race 24 sierpnia 2019 w Lesznie, gdzie również obok pojawiła się ekipa Pitbike51.Tymek, jak zobaczył motory i jak mu powiedziałam, że to u nich wygrał tą darmową jazdę z instruktorem to już nie odpuścił. Podeszłam do Kuby, trenera i pytam się, czy Tymek mógłby dzisiaj wykorzystać swoją wygraną. Początkowo trener wahał się, czy dopuścić naszego 5-latka do jazdy, tłumaczył nam, że sobie nie poradzi, bo tor trudny, że on mały, że bardziej doświadczeni jeżdżą i mają problem, bo się wywracają i zaproponował nam żebyśmy przyjechali do niego na tor, że tam będzie łatwiej. Ja wtedy też próbowałam przekonać trenera, że syn w gorszych warunkach sobie radził aż w którymś momencie zwatpiłam i tłumaczę Tymkowi, że pojedziemy w inny dzień na łatwiejszy tor, ale się popłakał, a trener odpuścił i stwierdził żeby sam się przekonał i spróbował – Tymek był amatorem, który do tamtej chwili jeździł wyłącznie po pagórkach na obrzeżach lesu i żwirowniach… Musiał sobie poradzić doskonale na tym trudnym torze, bo na drugi dzień napisał do mnie Kuba i zaprosił Tymka do swojej szkółki na trening! I to był ten pierwszy kontakt z pitbike, po dwóch tygodniach miał już swój motor, a 15 września pojechaliśmy już na 4 rundę pit bike na tor do Głażewa. Gdyby wtedy Trener nie napisał do mnie i nie zaprosił Tymka na trening, to zapewne dalej jeździłby sobie po zwirowniach… Dziękuję Kuba, że zobaczyleś w naszym dziecku talent i dałeś możliwość dalszego rozwoju!

Nie wiele osób wie, że Tymek każdego dnia toczy ważną walkę, nie tylko na torze…
Magda Andrzejewska: Wiem, że Tymon wygląda całkiem niewinnie – drobna budowa ciała, blond włoski, delikatna buźka i nieśmiały uśmiech, ale wewnętrznie jest wielkim wojownikiem, który stoczył w swoim krótkim życiu niejedną walkę. Jego wolę życia widać było już w okresie prenatalnym. Wtedy pierwszy raz los wystawił go na próbę – uczestniczyłam w wypadku na motocyklu, po którym byłam nieprzytomna. Gdy się ocknęłam, byłam pełna obaw, zaczęłam pytać o stan dziecka i wtedy okazało się, że Tymuś w żaden sposób nie ucierpiał. Od lekarza, pod którego opieką przebywałam usłyszałam słowa, które po dziś dzień powtarzam sobie jak mantrę: „Pani dziecko będzie w czepku urodzone”. W tamtej chwili jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, jak trafne było to spostrzeżenie i że los ma zamiar wystawić nas i życie naszego syna na niejedną próbę. Walka Tymka rozpoczęła się po jego narodzinach. Nasz świat w ciągu kilku chwil rozpadł się na setki kawałków, a wszystko działo się tak szybko – poród, diagnoza: ciężkie bakteryjne zapalenie płuc, po paru godzinach spędzonych na oddziale szpitala zamiast poprawy stanu dziecka, słyszeliśmy tylko kolejne terminy medyczne, synek został transportowany na Oiom w Wrocławiu – obustronny wylew do komory mózgu, niedotlenienie mózgu, odma opłucna. Tymek nie oddychał już samodzielnie, był podpięty pod aparaturę, która podtrzymywała jego funkcje życiowe. Nasz mały wojownik umierał na naszych oczach, a my nie mogliśmy nic zrobić. Jedyne co mogliśmy mu dać w tym momencie to naszą obecność i ogromną miłość, wierząc, że natchniemy go do intensywnej walki o jego własne życie. Tymek walczył, każdego dnia robiąc mały krok naprzód w kierunku swojego życia, a my cieszyliśmy się każdym jego najmniejszym sukcesem, każdym jego samodzielnym ruchem, mrugnięciem oka, lekkim przesunięciem główki, a później – każdym oddechem, który rytmicznie poruszał jego małym ciałkiem. Lekarze uświadamiali nas, że nawet jeżeli nasz syn z tego wyjdzie, to do końca życia będzie niepełnosprawny – fizycznie i intelektualnie.


Tymek miał jednak własny plan – stoczył najtrudniejszą walkę i wygrał swoje życie – jest chłopcem pełnym energii, sprawnym fizycznie, bardzo inteligentnym i towarzyskim, uwielbia sport i kocha motocykle.


Stoczona we wczesnym dzieciństwie walka odbiła jednak swoje piętno na zdrowiu Tymka – w wieku 4 lat zdiagnozowano u niego autyzm atypowy – to nasz cichy wróg, którego nie widać z perspektywy osoby trzeciej, lecz my, jako rodzice Tymona każdego dnia widzimy, jak nasz syn walczy, pokonując przeszkody stawiane mu przez jego własną psychikę. Wspieramy naszego syna – miłością, cierpliwością i możliwością rozwijania jego pasji. Wierzę, że Tymek urodził się i wygrał życie, bo ma do spełnienia misję(słowa lekarza kiedy opuszczalismy szpital były „Synek żyje, bo ma misję do spełnienia tu na ziemi”) – pokazać światu, że każdy z nas ma w sobie siłę do walki o samego siebie i każdy może żyć tak jak chce, niezależnie od tego, jak duże przeszkody stawia przed nami los.

To wszystko brzmi, jak przeznaczenie, a już z pewnością zwyczajnie, jak cud. Tym bardziej cieszy fakt, że w ostatnim czasie motorpasja Tymka nabrała jeszcze większego rozpędu…
Magda Andrzejewska: Tymek trenuje na torze profesjonalnym od sierpnia, przeważnie w weekendy. Dodatkowo wraz z mężem organizujemy mu w tygodniu wycieczki, gdzie jeździ swoim motocyklem. Jest to bardzo ważne, aby Tymon regularnie jeździł na motocyklu, nawet poza terminami treningów, albowiem jest to dla niego forma terapii, która wycisza, pozwala rozładować napięcie i pozbyć się negatywnych emocji.


Bardzo staramy się wspierać naszego syna w rozwijaniu jego pasji, albowiem jest to istotne dla prawidłowego rozwoju dziecka i rzutuje na jego przyszłość – teraz jest to dla Tymka dobra zabawa na torze, a w przyszłości może okazać się jego sposobem na życie.


Nie wiemy, jaką ścieżkę zawodową wybierze nasz syn i nigdy nie będziemy mu jej narzucać, jednak dzięki naszemu wsparciu i zaangażowaniu w jego hobby, możemy już dziś skierować go na drogę, którą podąży w dorosłym życiu. Ponadto, dla Tymka jazda na motocyklu ma wpływ terapeutyczny – wspomaga jego rozwój społeczny, fizyczny i motoryczny oraz wymaga wysokiego skupienia sensorycznego. Jak już wspomniałam wcześniej, Tymek choruje na autyzm atypowy. Jeżdżąc wraz z innymi zawodnikami na torze buduje interakcje z otoczeniem, uczy się komunikacji oraz działania w grupie, a także rozpoznawania emocji innych osób, co u dzieci diagnozowanych w kierunku autyzmu – jest niezwykle trudne. Jazda na motocyklu jest dla naszego syna nie tylko formą rozrywki, ale też psychoterapii, której zbawienne efekty dostrzegamy każdego dnia. Kiedy dziecko robi to, co je interesuje i co lubi czuje się szczęśliwe, daje mu radość, pozwala odreagować stres, buduje pozytywną samoocenę, pewność siebie i silne poczucie własnej wartości. Nie mówiąc o tym, że dziecko ławiej nawiązuje relacje z rówieśnikami.

Taką okazją do kontaktu z rówieśnikami były zawody w Głażewie…
Magda Andrzejewska: 
Przed zawodami w Głażewie byliśmy bardzo podekscytowani, ale i pełni obaw – w końcu nasz syn po raz pierwszy miał uczestniczyć w tego typu zawodach (jazdach pokazowych) , a na dodatek byliśmy pewni, że będzie najmłodszym uczestnikiem na torze. Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Tymek jest dzieckiem niezwykle wrażliwym i to najbardziej napędzało nasz strach i rodziło wiele pytań – obawialiśmy się nieczystej rywalizacji, złej reakcji pozostałych uczestników na obecność 5-latka na torze lub rozgoryczenia ze strony syna, który może inaczej wyobrażał sobie te zawody. Na miejscu, jeszcze przed startem usłyszeliśmy rozmowy zawodników, którzy uważali, że ten tor jest zbyt trudny dla Tymona, że na pewno sobie z nim nie poradzi. Wtedy pierwszy raz zwątpiłam w umiejętności mojego syna, pomyślałam, że niepotrzebnie narażam go na taki stres, że porażka go dobije. Do dnia dzisiejszego mam wyrzuty sumienia, że w ogóle pozwoliłam sobie na takie myśli, bo bardziej niż wtedy nie mogłam się mylić. W całym tym stresie zapomnieliśmy rękawiczek i tu z pomocą przyszli rodzice Dawida Zaręby, Tymek jeździł w rękawiczkach Mistrza!!


Na torze w Głażewie Tymek czuł się tak pewnie i swobodnie, jakby od dawna tam jeździł. Nie zrażał się kilkoma upadkami – wstawał i jechał dalej, dzielnie pokonując tor. Oglądaliśmy to wraz z mężem i z każdą minutą w miejsce strachu, pojawiała się ogromna duma.



Po zaliczeniu toru, Tymka rozpierała energia, widać było po nim, że jest szczęśliwy i ogromnie z siebie zadowolony – sam podchodził do innych zawodników i to do Mistrzów (pozdrawiamy Dawida i Maksa) , rozmawiał, zadawał pytania i pomimo dużej różnicy wieku – nawiązał z nimi świetny kontakt. Później obserwował Dawida na torze, zapamiętując każdy jego ruch. Tymek jest wzrokowcem, ma fotograficzną pamięć, dlatego z niezwykłą łatwością przychodzi mu naśladowanie ruchu innych osób. Wizyta na torze w Głażewie zainspirowała Tymka do dalszej, intensywnej pracy – przy każdym treningu stara się naśladować zaobserwowane podczas turnieju ruchy zawodników. Atmosfera na torze w Głażewie była wspaniała! Tyle życzliwych i przemiłych ludzi w jednym miejscu, podchodzili z niedowierzaniem, że Tymek taki mały, a tak doskonale sobie radzi, tyle pozytywnych komentarzy – słów od obcych ludzi a to bardzo motywuje!

Czyli plany na następny sezon są takie, żeby… dalej jeździć?
Magda Andrzejewska: Wszystko zależy od Tymona, ale jeżeli jego pasja nadal będzie rozwijać się w tym tempie, to na pewno – intensywne treningi i za rok ponownie wracamy do Głażewa z całą ekipą-rodziną PITBIKE51. Ale już bez strachu i obaw, z nowymi doświadczeniami i umiejętnościami. W tym miejscu Kuba-trenerze, dziękuję, że dostrzegłeś w Tymku to, czego nikt do tej pory nie zauważał – nie skreśliłeś go na starcie i uwierzyłeś, że jest w nim ogień, dałeś mu nadzieję na to, że może rozwinąć swoją pasję, a nam, rodzicom Tymka – dałeś wiarę, że nasz syn, pomimo wszelkich przeciwności losu, jest w stanie pokonać najtrudniejsze przeszkody – tak samo na torze, jak i w życiu. Całej Ekipie PITBIK51 dziękujemy! Dziękujemy również wszystkim fanom Tymka, którzy każdego dnia mu kibicują, obserwują jego postępy i dopingują go do dalszej ciężkiej pracy. Tymek, dzięki waszemu ogromnemu wsparciu ma siłę wojownika i będzie walczył o swoje marzenia. Dziękuję Justynie, która przechodzi trzy zawały naraz, oglądając wyczyny Tymka, ale i bardzo wspiera nas emocjonalnie

A ja z kolei dziękuję za tę szczerą i piękną opowieść, o tak wielkim, choć zaledwie 5-letnim wojowniku, jakim jest Tymon. 
Magda Andrzejewska: 
Dziękuję bardzo. 

Powrót

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.