Justyna i Jacek i ich szalona miłość Pit Bike

Na pierwszą randkę umówili się na trening pit bike. Teraz mają już 11 motocykli w garażu, a jak sami przyznają brak kłótni zawdzięczają brakowi interkomów.

Rozmawiamy z Justyną Stańdo
zawodniczką Mistrzostw i Pucharu Polski Pit Bike

Na zawodach pit bike możemy spotkać, jako motocyklowe małżeństwo. Jacek był kontuzjowany, ale wystartował na mistrzostwach i był to doby strat.
-Jacek towarzyszył mi praktycznie na wszystkich rundach, niestety nie mógł wystartować ze względu na zerwane więzadło i operację którą miał w marcu. Bez niego byłoby mi strasznie ciężko, był moim trenerem, mechanikiem i motywatorem! Jego samego oczywiście nosiło i jak tylko dostał zielone światło od rehabilitanta, wskoczył na Pitbike. Pod kombinezon ma założoną ortezę, która dodatkowo chroni kolano (jeżeli ktoś ma z tym problem to piszcie, chętnie podzielimy się doświadczeniem).

I tak wyruszył na podbój grupy Masters. Po pierwszym wyścigu był 3! Kolejne 2 niestety ze względu na kwestie mechaniczne nie poszły mu już za dobrze. Śmiało jednak można uznać że to był świetny debiut, szczególnie biorąc pod uwagę że przez pół roku w ogóle nie jeździł!

Czyli spędzacie razem wolny czas, a na co dzień razem pracujecie – bo prowadzicie sklep motocyklowy. Czyli cały czas razem i cały czas dwa koła.
-Nie da się ukryć że całe nasze życie kręci się dookoła motocykli. Tak nawet się poznaliśmy! Jacek przyjechał do mnie po motocykl. Kupił ode mnie mojego Triumpha Daytonę 675R i tak jakoś poszło dalej. Na pierwszą randkę zaprosił mnie na Pitbike do Warszawy na treningi do Konrada Stawickiegoz Satori Racing . Spędzamy ze sobą praktycznie 24 godziny na dobę i tak czasami mamy ochotę się pozabijać, ale jakoś szybko nam przechodzi i nie dopuszczamy do eskalacji przemocy (śmiech).  Muszę przyznać, że całkiem nieźle ułożyliśmy sobie życie razem. W sklepie dzielimy się obowiązkami i staramy się nie wchodzić sobie w kompetencje. Jacek nie marudzi, że mam 5 par jeansów motocyklowych, no może krzywi się jak potyka się o nową parę butów (oczywiście motocyklowych!) A ja nie narzekam, że koniecznie musi kupić kolejny motocykl (w sumie z pitbikami mamy ich już 11 i z każdym jest związana ciekawa historia). Jak tylko mamy czas wyruszamy w trasę, oczywiście każdy na swoim sprzęcie, a brak kłótni w ich trakcie zawdzięczamy brakowi interkomów. 

Na mistrzostwach szykowaliście specjalny gadżet, zdradzicie coś więcej? Co to było i gdzie będzie można go zdobyć? 
-Co roku bierzemy udział w akcji Motomikołaje Białystok, a w tym roku czeka nas jubileuszowa X edycja. Dlatego postanowiliśmy przygotować coś specjalnego. W zeszłym roku sami wylicytowaliśmy album o motocyklach, który postanowiliśmy „ulepszyć” i przekazać na tegoroczną licytację. Na czym polega nasz tuning? Na kilkudziesięciu autografach wyścigowej elity Polski! Bardzo nam pomogło, że podczas Mistrzostw Polski PitBike SM odbył się MRF Runner RACE OF CHAMPIONS dzięki czemu na paddocku mieliśmy okazję porozmawiać np. z Pawłem Szkopkiem, Patrykiem Kosiniakiem, Moniką Jaworską, Maksymilianem Pawełczakiem, Adrianem Paskiem i wieloma innymi zawodnikami! To właśnie autografy Mistrzów jak również czołówki Pucharu PitBike nadały bezcenną wartość temu albumowi! Mamy nadzieję, że na licytacji osiągniemy astronomiczną kwotę. Cała trafi na szczytny cel, czyli wsparcie dzieciaków z podlaskich domów dziecka. 

To Twój pierwszy sezon w zawodach pit bike – jak go ocenisz? 
Przed ostatnią rundą Dobre Sklepy Motocyklowe Puchar Polski Pit Bike SM w Bydgoszczy miałam ochotę spalić swojego Pitbike (zwanego Paskudą). Dość mocna gleba podczas treningu na Słomczynie sprawiła, że całkowicie się zablokowałam. Daleko za sobą zostawiłam pewność i szybkość na picie, która podczas treningów na Starym Kisielinie pozwalała mi nawiązywać walkę z czołówką.

Najbardziej bolało to, że gleba nie była spowodowana moim błędem ale….. samo rozkręcającym się gaźnikiem Paskudy. Gaźnik rozkręcił się pod wpływem drgań, wyskoczyła przepustnica i gaz zablokowała się na maksie. Skończyło się mocną glebą i moimi licznymi kozłami. Całe szczęście dobre ubrania i ochraniacze ocaliły moje zdrowie, a kask spisał się na medal … przez co już niestety nie nadaje się do jazdy. I chodź oprócz siniaków nic się nie stało to jednak pojawił się większy dystans do Pitbike, a głowa wprowadziła ogranicznik prędkości.

Mój progres to jest to istna parabola – runda rozgrzewkowa, docieranie Pitbike, ja cała sztywna i zdecydowanie nie stanowiłam z Paskudą zgranej całości. Potem Toruń i już coś zaczęło między nami iskrzyć! Stary Kisielin tam nikt i nic nie było mnie w stanie powstrzymać! A potem feralna gleba i zupełny spadek mocy, chęci i przede wszystkim woli walki!

Na ostatnią Rundę pojechałam dzięki mocnemu dopingowi Oli Kotowskiej (po prostu bałam się, że jak sama nie przyjadę, to dopadnie mnie w ciemnym zaułku, ogłuszy, zwiąże i dostarczy na miejsce czy mi się to podoba czy nie). Szczerze powiedziawszy przyjazd był świetnym pomysłem – już na pierwszej sesji treningowej poprawiłam swój czas z 3 rundy Pucharu! To wręcz dodało skrzydeł i nagle razem z Paskudą stwierdziłyśmy, że możemy więcej! Na ostatniej sesji, a nawet ostatnim okrążeniu udało mi się złamać magiczną minutę! Tak wiem, że dla wyjadaczy nie jest to imponujący wynik ale dla mnie był to moment w którym znowu zaczęłam się bawić jazdą na Paskudzie! Tak dobrze mi już szło, że aż połamałam klamkę sprzęgła, całe szczęście PitBikeStore jest zawsze na posterunku i zawsze ma to co akurat potrzebuję. 

A jak już jestem przy Jarku, Darii i Bazylu z PitbikeStore to koniecznie muszę powiedzieć o ludziach z toru bo tak naprawdę, gdyby nie ekipa z paddocku to dawno Pitbike trafiłby na licytację (i wcale bym za nim nie płakała). Startowałam w grupie Ladies i muszę powiedzieć, że te laski są z kosmosu! Ola Kotowska zawsze pomoże, podpowie, naprawi koce grzewcze, dogryzie a nawet zrobi szalik na drutach! Magdalena Pabijan dla każdego ma miłe słowo i nawet nitkę pokaże! Dziesiątki nowych znajomości, a także kilka odświeżonych. Padock to miejsce gdzie praktycznie każdy stara się pomóc w potrzebie! Ile to razy po nocach pomagaliśmy sobie wzajemnie (chociaż najczęściej to ktoś mi pomagał ;p) Oczywiście, nie zawsze jest różowo, jest konkurencja i rywalizacja, ale to przecież są zawody!

Już teraz jesteśmy po całym Pucharze i to z lekka zaskakujące, ale czuję niedosyt! Mam wrażenie, że dopiero zaczęłam się rozkręcać a to już koniec. Czego nauczyłam się w tym sezonie? Przede wszystkim mechaniki. Nauczyłam się zmieniać koła, naciągać łańcuch a wymiana oleju i filtra to łatwizna! Wreszcie czuję też o co chodzi ze zmianą przełożeń i po kilku sesjach wiem jakie potrzebuję i wiem jak sobie je zmienić 😀 Pitbike wzbudzał moją silną niechęć przez problemy wieku dziecięcego takie jak wykręcające się śruby z tylnej zębatki (blokada tylnego koła w najmniej odpowiednim momencie), rozkręcający się gaźnik, klamki które potrafią same pękać, no i dźwignia zmiany biegów gdzie szybko wyrabia się wielowypust. Teraz, gdy wszystko (oby!) co złe wpłynęło i zostało naprawione, na nowo mogę zacząć się rozkręcać! Czasami się zastanawiam czy znając wszystkie czekające nas przygody zdecydowałabym się kupić pitbike. Z jednej strony lepiej nie wiedzieć, a z drugiej może bylibyśmy lepiej przygotowani i uniknęli niektórych wpadek technicznych. Może ktoś w przyszłym sezonie też będzie szykował się do debiutu, przeczyta ten wywiad i od razu potraktuje wszystkie śruby bardzo dużą dawką kleju. 

Patrząc na cały sezon, jestem bardzo zadowolona, że wystartowałam, że nie zraziłam się i nie poddałam, że przejechałam wszystkie rundy Pucharu Polski i ostatecznie wywalczyłam czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Miłość do Pitbike ma słodko-gorzki smak, ale przecież najbardziej doceniamy to o co musimy mocno się postarać. Wiem, że jestem jeszcze za wolna na podium i przede mną jest jeszcze mnóstwo pracy jednak najważniejsze jest to, że znów świetnie się bawię na Paskudzie!

Powrót

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.