Jeremiasz Wojciechowski: „Nie odpuszczałem i z czasem zaczęły przychodzić efekty”

Jeremiasz Wojciechowski #552, podczas I Rundy Pucharu Polski Pit Bike SM w Koszalinie, po raz pierwszy w swojej motokarierze stanął na podium. Już w sobotę pojawi się kolejna okazja do tego, żeby zdobyć punkty w generalnej klasyfikacji. Jak podkreśla ten młody zawodnik – łatwo nie będzie, ale da z siebie 110%!

Chyba nie masz się czego obawiać, przed II rundą, w Koszalinie pojechałeś naprawdę w świetnym stylu.
Jeremiasz Wojciechowski: 
Dziękuję. Stanąć na podium w pierwszych oficjalnych zawodach to dla mnie był mały szok. Po kwalifikacjach i pierwszym wyścigu nie wyglądało to ciekawie, traciłem do moich kolegów kilka sekund. W przerwie do drugiego wyścigu ogarnął mnie smutek, tata musiał mnie trochę ustawić do pionu tłumacząc, że wygranym jest ten, kto potrafi przyjmować z głową do góry porażki i dalej zacięcie walczyć o wygraną. Tata zaproponował grę wabank, postawiliśmy wszystko na jedna kartę dokonując zmian w ustawieniach mojego motocykla. Liczyłem się z tym, że może to dać efekty w postaci poprawienia czasów, ale mogło tez okazać się to klapą i odległym miejscem. Na szczęście zmiany były strzałem w dziesiątkę, motocykl zaczął nareszcie jechać, a ja sam byłem nabuzowany złością sportową, co w sumie dało mieszankę wybuchową. Od samego początku walczyłem z dwoma kolegami, walka była zacięta przez wszystkie 12 okrążeń, aż do ostatniego zakrętu. Na szczęście udało mi się wywalczyć podium i stanąć na jego najniższym stopniu.

Znałeś już wcześniej tor w Koszalinie?
Jeremiasz: 
Koszaliński tor to była dla mnie nowość, nigdy wcześniej tam nie byłem. Przyjechaliśmy już w środę popołudniu by poznać go przez te kilka dni do zawodów. Niestety pogoda nie pozwoliła nam na to do końca, opady deszczu skutecznie przerywały nam treningi. Sam tor jest bardzo fajny, pierwszy raz jeździłem na takiej nitce z tyloma górkami, jest bardzo szybki, ale są też sekcje techniczne. Bardzo mi się spodobał i wyśmienicie się na nim czułem.

Jak w ogóle trafiłeś na pit bike, gdzie na co dzień trenujesz?
Jeremiasz: 
Przygoda z pitami to tak naprawdę pomysł moich rodziców. W 2017 roku dostałem pod choinkę Voucher na uczestnictwo w szkoleniu, w szkółce MotoRmania KidzGp Team. Nigdy nie siedziałem na motocyklu, nie licząc tego, że tata mnie woził praktycznie od urodzenia, jako pasażera. Szkolenie zacząłem w maju ubiegłego roku, początki były naprawdę kiepskie. Jednak nie odpuszczałem i z czasem zaczęły przychodzić efekty. Jesienią tata wraz z „Pejserem” Piotrem Surowcem i trójką innych tatusiów postanowili stworzyć team motocyklowy. Efektem tego zaczęliśmy intensywnie trenować, całą zimę jeździliśmy po różnych halach w Polsce, byłem tez kilka razy w Hiszpanii. To właśnie tam pod okiem Pejsera nastąpił przełom w mojej jeździe. Od wiosny jeździmy wszędzie gdzie się da, na torach i placach. W przygotowaniu pomaga mi wielu wspaniałych ludzi za co im bardzo dziękuję.

Powrót

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.